
Sylwek się poślizgnął… ;-)
20 stycznia 2018
Wesoły dzień. Jego jasna gębula już się schowała, za oknami niemal noc, siedzimy więc w izbie.
Ogień w piecu trzaska już kilka dobrych godzin, a my ciągle w grubych swetrach. Wszystkiego trzynaście stopni na razie. Ale kiedy przyjechałyśmy, były ledwie trzy.
Algida czyta, ja piszę. Żeby było śmieszniej – to samo. Mojego bloga znaczy. W pociągu pokazałam koleżance „Chatę na Siwym Groniu”, przeczytała początek i spodobało się jej. Teraz kontynuuje – „dosłownie parę opowiastek”! 😉
Dałyśmy sobie na to godzinę. Przerwa w pogaduchach, które prowadzimy od 9.30 rano. Co jakiś czas tylko któraś z nas wstaje ze swojego krzesła i dokłada drewno do pieca. Cichutko gra muzyka.
Algida – to tak naprawdę Alicja, koleżanka z pierwszych studiów. Mieszka od dwudziestu lat we Włoszech, przyjechała zrobić wystawę w Polsce i przy okazji postanowiła mnie odwiedzić. W sklepie po drodze znalazłyśmy różowego „szampana”, więc uznałyśmy, że powitamy wspólnie Nowy Rok, co z tego że późno. Kto nam zabroni? 😉
We wsi na dole śnieg sięga kostek, obawiałyśmy się że droga na Groń może być zasypana na całego. Ale nie. Całkiem fajnie się szło, ścieżka nawet była trochę wydeptana.
– Aaale tu cicho. – Algida rozejrzała się zachwycona, kiedy tylko wiejskie zabudowania zniknęły za drzewami nad doliną. – Nawet nie pamiętam jak tu wyglądało ostatnio, ale na pewno zupełnie inaczej. Przecież tu był stary, gęsty las, zbieraliśmy tu grzyby!
– Ooo, to już faktycznie inny… – zaczęłam, ale nagle stanęłam jak wryta.
Na niewysokiej ośnieżonej skarpie po lewej stronie ścieżki odciśnięte były ślady niedźwiedzia. Alicja też je dostrzegła.
– Czy to jest to co ja myślę, że jest? – rozejrzała się znowu, tym razem już bez cienia zachwytu, za to z wyraźnym niepokojem.
Coś mi jednak w tych śladach nie pasowało. Były zbyt wyraźne, bez tego charakterystycznego „poślizgu”, o zbyt ostrych brzegach.
– Ktoś musiał zrobić je dla zabawy. – pocieszyłam koleżankę.
Za chwilę zresztą się wyjaśniło, ślady były wykonane jednak nie dla zabawy, a w celach szkoleniowych. Przez Kostka, który pokazywał synowi ślady zwierząt w lesie. A że niedźwiedzich nie było, to dorobił. 😉
W końcu dość często zdarza nam się tu widywać prawdziwe…
Doszłyśmy już niemal do „Bramy Mocarnych”, kiedy Algida jęknęła:
– Maryl, nie ma rady, muszę na chwilkę skoczyć za te świerczki. Potrzymaj mi plecak.
Zniknęła za kępą niewielkich iglaków dekoracyjnie obsypanych świeżym puchem. A ja z uśmiechem napawałam się moimi ukochanymi widokami gór. Pochmurno, ale nawet takie stalowe niebo w zestawieniu z czystą bielą świeżego śniegu wyglądało przepięknie. Zrobiłam kilka zdjęć i zaniepokoiłam się długą nieobecnością Alicji.
– Co tak długo? Wszystko OK.? Algida, wyłaź! – krzyknęłam.
– Bez przesady, wcale nie wyłam! – odkrzyknęła, wychodząc zza drzew. – Musiałam sobie najpierw wydeptać, trudno zrobić siusiu w śniegu po łydki, jak się nie jest facetem!
Zaśmiewając się i dowcipkując, dotarłyśmy już bez przeszkód do Chatki. Niebo, dotąd gęsto zasnute chmurami, rozjaśniło się i śnieg roziskrzył się w słońcu. Ochoczo zrzuciłyśmy plecaki w sieni i podzieliłyśmy się na podgrupy (dwie, a jakże!), by obfotografować co się da w sprzyjającym nagle świetle.
Teraz już sałatka z łososiem jest gotowa, krewetki w lekkim sosie koperkowym też, pochodnie wbite w śnieg przed domem, zapalimy je przed północą. Jak Sylwester, to Sylwester! Z poślizgiem, ale co tam. Każdy Sylwek może się poślizgnąć w takich warunkach… 😉
Weranda odśnieżona, choć rosnący mróz sprawia, że warstewka lodu delikatnie chrupie pod nogami i zmusza do ostrożnego stąpania. Poza werandą zresztą też jest strasznie ślisko. Ale jest pięknie. Niebo aksamitno-granatowe, na sąsiednich górach pobłyskują pojedyncze światła i jaśniejszy śnieg dość wyraźnie określa płaszczyznę ziemi. Tylko plama lasu to jednolita, smolista czerń.
O, Kostka z żoną trzeba zaprosić, i Huberta. Ilość osób akurat do butelki szampana.
No to – Happy New Year! 🙂
10 thoughts on “Sylwek się poślizgnął… ;-)”
Juz sie obawialam, ze tam gdzie poszla Algida to byly prawdziwe!
a Sylwka kazdy sobie robi kiedy zyczy. Lejdis robily w sierpniu. Chinczycy maja w lutym a prawoslawni jakos teraz. Jestes prawo- czy lewoslawna?
Wcale nie jestem sławna. Jestem na tym świecie incognito. 😉
Dobrego i pięknego czasu, który jest przed Tobą. Niech to co go wypełni sprawia Ci dużo radości. Bądź zdrowa, bądź szczęśliwa.
Bardzo dziękuję, Tobie też tego szczerze życzę! 🙂
Oczyma wyobraźni widziałam już Twojego kolegę Sylwka, zjeżdżającego z góry mniej dostojną częścią ciała, a tu taki sylwek 🙂
Haha, na to liczyłam… 😉
Happy New Year :)!
Dobrze, że się zjawiłaś chociaż z poślizgiem 🙂
Dzięki Gosiu. To głównie sprawka Alicji. 🙂
Szczęśliwego Nowego Pięknego 2018 roku znad placków ziemniaczanych z Ajwarem 😀
Oooo, coś mi się kojarzy… Bułgaria? Rumunia? A może Turcja? Sam robisz ten ajwar? Bo w sklepach u nas chyba nigdzie nie widziałam. Pewnie było pyszne! 🙂