
Ej, misiek, misiek… :-(
12 listopada 2018
Jesień nadal słoneczna i ciepła, bardzo łagodnie przechodzi w tę chłodniejszą, monochromatyczną i słotną fazę. Mgły królują, zdobią górski krajobraz każdego ranka, a to snując się między gałęziami drzew, a to zalegając nad doliną jak puchowa poducha. Sielankowo na Groniu jednak nie jest.
Hm, koniec z kupowaniem wybornego miodu od Huberta. Niestety…
Jego zadbana, dopieszczona wręcz pasieka to dziś jedynie szczątki, wygląda jak po przejściu tornada lub solidnym trzęsieniu ziemi: ule co do deski połamane, resztki drewnianych daszków walają się smętnie po ogrodzie i na brzegu lasu. Z rodzin pszczelich ostała się jedna, uszczuplona w dodatku.
Hubert obejrzał, ocalałą owadzią rodzinkę zabezpieczył, strzępki nerwów pozbierał do kupy i pobiegł zgłosić gdzie trzeba.
Przyszli, zbadali, przeanalizowali, przedyskutowali, głowami pokiwali i jednogłośnie orzekli:
– Niedźwiedź! Spora sztuka musiała być!
Sąsiad tak do końca przekonany nie jest, choć nie ma powodów by posądzać kogokolwiek innego o takie paskudne działania. Z nikim w konflikty nie wchodzi, powiedziałabym wręcz że jest jednostką ugodową do pokorności…
Nie wyobrażam sobie jednak Huberta bez doglądania ukochanych pszczół, bez tej iskry w oku gdy opowiada o ich życiu, zwyczajach i nowinach z ula. Lubię te jego wizyty, pogaduchy przy „piesku” na werandzie, a kiedy tylko rozmowa niebezpiecznie skręca w bezdroża polityczne, pytam co tam u pszczółek, a twarz sąsiada natychmiast się rozjaśnia, rozsłonecznia uśmiechem. Godzinami tak potrafi opowiadać, a ja chętnie słucham bo mówi z pasją i znawstwem.
Mam nadzieję, że wystarczy mu siły i samozaparcia do odbudowania drewnianej osadki pod domem… dla niego to coś więcej niż zwykłe hobby.
Dwie pozostałe pasieki na Groniu mają się dobrze, kolorowe ule Józka, które widzę z okna, są całe i zdrowe, tam misiek najwyraźniej nie zaglądał. Może są zbyt widoczne, nieosłonięte lasem? A misiek wstydliwy?
U nas tymczasem drewna na opał pod dostatkiem, kuloki całe i pociupane ułożone pod ścianą równo cieszą mój wzrok niebywale. Ale jeszcze nieład ogólny dookoła, kolejny weekend poświęcimy na uporządkowanie podwórka i przygotowanie już do zimy.
Dni robią się krótsze, dla mnie to jedyny minus tej pory roku. Przyznam, że wieść o niedźwiedziu (sporej sztuce) lekko skórę mi do gęsiej upodobniła, ale wszak spotkanie z człowiekiem nos w nos marzeniem takiego zwierza nie jest, nie będzie do niego dążył.
Ja też nie będę. 😉
9 thoughts on “Ej, misiek, misiek… :-(”
Właśnie, motocykle jeżdżące po lesie, domu zwierząt, są zakałą.
Gdy byłem w Bieszczadach, widziałem między drzewami niedźwiedzia, na szczęście nie interesował się mną. Gospodarz powiedział mi, że niedźwiedziom ludzie są raczej obojętni, nie boją się ich, ale i nie są agresywni, chyba że uznają, iż wchodzi się im w paradę, na przykład podjadając ich przysmaki. Nie wiem, ile w tym prawdy.
Opowiadał o przygodzie rodziny, która zbudziła misia bo chcieli zrobić z nim zdjęcie. Mieli kłopoty, bo miś się wkurzył. Szkoda pasieki Huberta.
Obudzili niedźwiedzia, żeby sobie z nim zrobić zdjęcie?!
Masakra. Czasem ma wrażenie, że ludzie się cofają umysłowo, zamiast rozwijać. :-(((
Marylo, tamci ludzie zapewne znali niedźwiedzie tylko z filmów dla dzieci, więc był dla nich misiem, taką dużą maskotką. A ta „maskotka” wiele potrafi, oj, wiele.
Wyobrazam sobie. To nie Hobby. To pasja i troche sposob na zycie. Znam tez takiego jednego pszczelarza: Miodek – miodzio;) Ale z powodu wieku oddaje ule w mlodsze rece…
O, to musi mieć duże zaufanie do tych „młodszych rąk”. 🙂
Jakoś nie wyobrażam sobie Huberta który oddaje komuś swoje ule pod opiekę…
Tak własnie, to pasja i sposób na życie. Dlatego Hubert się tak załamał. 🙁
No to „strach jest”….
Chyba, że to nie misiek te ule rozwalił…
Jeśli nie misiek – to też trochę strach…
Jeśli to sprawka miśka, to nie zazdroszczę właścicielowi pasieki. Trudno będzie mu zniechęcić amatora słodyczy, a miśkowi też współczuję, bo jego łakomstwo może źle się dla niego skończyć. I tak źle, i tak niedobrze.
Niedobrze, gdy niedźwiedź kręci się w pobliżu ludzkich obejść. Z drugiej strony to ludzie pojawili się na jego terenach.
Odkąd miałam okazję podglądać te zwierzęta z bezpiecznej czatowni, mam dla nich ogromny respekt i już nie marzę o spotkaniu na górskim szlaku.
Nie pierwszy to raz, kiedy niedźwiedź kręci się przy domu Huberta. Rzadko, ale czasem przychodzą.
Cóż, skoro w ostoje wjeżdżają quady i motocykle na potęgę… 🙁