Browsed by
Month: październik 2017

… i ciąg najdalszy. ;-)

… i ciąg najdalszy. ;-)

OK, dokończę ten wątek romansidlany. 😉 Minęło już tyle lat, że mogę o tym napisać spokojnie i nawet z przymrużeniem oka. Jak widać powyżej. Pogodny, jesienny poniedziałek. Jak zwykle, pojechałam do Pracowni odwieźć pomalowane naszyjniki i zapinki, odebrałam tygodniówkę i w doskonałym nastroju wróciłam do domu. Wstrzykiwanie sterydów w ramię Krzysia dawało nadzieję na wyleczenie, od ostatniego złamania minęło sporo czasu i naprawdę byłam dobrej myśli. Z Tadeuszem wszystko układało się coraz lepiej, choć jedna rzecz nie dawała mi spokoju:…

Read More Read More

…ciąg dalszy…

…ciąg dalszy…

No, dobra: ciąg dalszy… 😉 Dwa miesiące później byliśmy już z Tadeuszem niemal „parą”. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, więc widywaliśmy się właściwie codziennie. Udało mi się znaleźć pracę malarki biżuterii, mogłam więc wykonywać ją w domu i jednocześnie opiekować się Krzysiem, dla którego przedszkole było zbyt ryzykowne. Pisałam tez artykuły do czasopisma, ilustrowałam, jakoś dało się utrzymać. Tylko w góry wyjeżdżaliśmy rzadko, leczenie mojego synka było skomplikowane, diagnozy ciągle nie do końca trafne, terapie ciągle nie do końca skuteczne. Tadeusz dużo…

Read More Read More

No i po weekendzie… :-)

No i po weekendzie… :-)

29.10.2017 Wczorajsze pracowite popołudnie przeszło niepostrzeżenie w sympatyczny wieczór z sąsiadami. Nawet nie przygnębiło mnie wczesne zapadnięcie zmroku, światła zapalone przy kilku domach robiły miłą atmosferę, ciepło rozpraszając jesienne ciemności. Na podeście przed domem Zosi i Krystiana stał grill z pachnącymi apetycznie kiełbaskami, siedzieliśmy nieco ściśnięci w sześć osób na ganku, racząc się grzanym winem lub piwem. Ja tym razem wybrałam wino, smakowało wybornie. Jak zwykle, tematem wiodącym była dalsza naprawa naszej drogi, ale powstał i nowy: studnia głębinowa. Gdyby…

Read More Read More

Chatka jak świeża bułeczka?

Chatka jak świeża bułeczka?

Wczesne lato. Bardzo trudne dla mnie. U Krzysia wykryto paskudną chorobę (która dziś już należy do przeszłości, na szczęście!), potrzebny był każdy grosz, a chatka wymagała pilnych remontów. Zrozumiałam, że nie stać mnie na jej utrzymanie, zdrowie synka było przecież ważniejsze niż marzenia o drewnianej ostoi. Z ogromnym żalem, jednak postanowiłam sprzedać dom komuś, kto będzie mógł doprowadzić tę moją kochaną ruderę do stanu używalności. Zrobiłam zdjęcia, wywołałam je i zgłosiłam się do agencji nieruchomości. Szefa nie było akurat, ale…

Read More Read More

Dzień ciszy. Bywają i takie…

Dzień ciszy. Bywają i takie…

Chlipawo, szaro, zimno. Gdyby ktoś dzisiaj odzyskał wzrok – srodze by się zawiódł. Aż trudno uwierzyć, że istnieje coś takiego jak słońce. Niebo jest tuż nad dachami, sine i ciężkie. Leje z niego i mży na zmianę, niemal stale. Drzewa jakby straciły te cudne żywe kolory, smętnie ociekają ciężkimi kroplami i mam wrażenie że drżą, kuląc się z zimna. Jeszcze nie zasnęły. Dotykając pni jeszcze czuję pod dłonią lekkie pulsowanie, choć soki już zgęstniały i krążą wolniej. Doprawdy nie wiem…

Read More Read More

Zapasy, zapasy… :-)

Zapasy, zapasy… :-)

26.10.2017 Plecak już spakowany, jutro przed południem wyruszam do Chatki. Drewno na opał muszę załatwić, póki jeszcze można wwieźć cokolwiek na górę. Zima blisko. Na szczęście od kilku lat nikt już nie kradnie mi drewna spod domu, ale wcześniej bywało różnie. Ginęło i z drewutni, i ze sztapelka ułożonego starannie przy ścianie od strony werandy. Co ciekawe, rzadko zabierano okrąglaki, najczęściej te już gotowe, porąbane drwa. Byłam niemal pewna, że to sprawka naszych sąsiadów z „malowanego domu”. Nazywamy go tak,…

Read More Read More

Zimowy lek na chandrę… ;-)

Zimowy lek na chandrę… ;-)

25.10.2017 Dzień dziś szary i zachlipany, jakaś chandra jesienna mnie dopadła i podgryza uparcie. Lekiem na takie nachalne kreaturki są niezawodnie rozmowy z przyjaciółmi i wesołe wspomnienia, które zawsze jakoś tam wypływają w ich trakcie. Jak i dziś, podczas rozmowy z Kaliną. 😉 Zima, jakieś piętnaście lat temu. Spędzaliśmy z (dziesięcioletnim wtedy) Krzysiem ferie w chatce, Kalina przyjechała na tydzień. W górach było mnóstwo śniegu, wokół naszego domu były zaspy sięgające pasa, więc nawet nie odśnieżaliśmy go ze wszystkich stron,…

Read More Read More

Jesienne Chatki przygody…

Jesienne Chatki przygody…

24.10.2017 Od rana miałam wrażenie, że coś mi ta data przypomina. Dopiero przed chwilą skojarzyłam… Równo pięć lat temu, wypadało to jakoś w środku tygodnia, wieczorem zadzwoniła Zosia, moja sąsiadka. Ze złą wiadomością: do wszystkich domów w naszej osadzie były włamania. Nie pierwszy raz, jasne, ale tym razem pozostało dużo zniszczeń. Porąbane drzwi, gdzieniegdzie wybite szyby w oknach. Poobcinane, powyrywane kable – ze ścian i ze wszystkich możliwych urządzeń. Widać one były głównym celem złodziei. W moim domu niby nic…

Read More Read More

Błotniste przejażdżki… ;-)

Błotniste przejażdżki… ;-)

23.10.2017 No, pięknie. Schodząc w dolinę, przejechałam się dziś po mlaszczącym błocie wdzięcznym ślizgiem w dół, po czym pacnęłam podpleczem na ścieżkę. Zagapiłam się na te cudności kolorowe dookoła, stąpnęłam na jakiś luźny kamyk i – wio! Nic mi się nie stało, ale ręce tudzież rzeczone podplecze miałam mocno upaćkane błotem. A przed sobą miałam całą podróż pociągiem! ☹ W efekcie ledwo na ten pociąg zdążyłam, wstępując do sąsiadów na dole żeby przebrać spodnie na… nieco brudne, ale suche. I…

Read More Read More

Weekend wspomnień szalonej młodości… ;-)

Weekend wspomnień szalonej młodości… ;-)

22.10.2017 Poobiednia, niedzielna kawa. Wyjątkowo wcześnie dziś ten obiad był, bo też i mój weekendowy gość wyjeżdżał wcześnie. Gość szczególny, od bardzo dawna nie widziany, Tomek. Mój kolega sprzed ponad 30 lat. No dobra, przyznam że kiedyś nawet trochę więcej niż kolega. Burzliwie się rozstaliśmy, wahałam się trochę czy w ogóle się z nim teraz spotykać, ale ciekawość zwyciężyła. Może się zmienił? Może dojrzał, może spoważniał i… zodpowiedzialniał? Bardzo go lubiłam, podkochiwałam się w nim jak wszystkie moje koleżanki z…

Read More Read More