Ranek z ulgą… :-)

Ranek z ulgą… :-)

7 lipca 2019

Ranek zaczął mi się wcześnie i z ogromną ulgą.

Nie, nie odwiedziła mnie otyła koleżanka o takim imieniu, a jedynie sen głupawy z cyklu „odreagowanie zawodowe”.

Pusty, przestronny korytarz szkolny, biegnę z trzema podręcznikami klasy maturalnej pod pachą na rozmowę do pani dyrektor której bardzo spodobało się ćwiczenie na mojej lekcji i postanowiła dogłębniej poznać. Przy ścianie naprzeciwko stoi Iza, moja koleżanka anglistka, i przekręca klucz w jakiejś tablicy umieszczonej bardzo wysoko, Iza (o wzroście 180 cm) staje na palcach i mocno się wysila, żeby tam dosięgnąć. Wisi tam jakiś, lekko postrzępiony, szary materiał pod którym wyświetlają się jakieś dane. Zdumiona pytam Izę:

– O rany, co ty robisz? Co to jest?

Iza odwraca się do mnie z wielkim zdziwieniem na twarzy.

– No, co ty! Tabela godzin, nie wiesz?

Przyznaję, że pierwszy raz takie cudo widzę, więc Iza tłumaczy:

– Tu po lewej przekręcasz klucz od sali przed każdą lekcją, a tu po prawej – po lekcji. Nie robisz tak?

– Nie, nie miałam pojęcia że trzeba. Ale po co to?

Iza wzrusza obojętnie ramionami.

– Żeby się tabelka zapełniła. Jaka sala, jaki nauczyciel, godzina wejścia, godzina wyjścia. Klucze mają identyfikatory.

– Żartujesz. Od kiedy to weszło? – pytam z niedowierzaniem.

– Już z miesiąc, nie dostałaś maila?

– Nie, nie dostałam. To jakaś kolejna paranoja!

– A, widzisz. Ja też nie dostałam, ale mi Jarek powiedział na dyżurze.

– Ale ja tam w ogóle nie dosięgnę! – zauważyłam, bezskutecznie usiłując podnieść szarą tkaninę nad sobą. Czuję się jak konus z moim rozmiarem metr sześćdziesiąt pięć.

– Tam jest stołek – Iza pokazuje mi stojący w rogu drewniany taboret. – Też go używałam na początku, ale jakoś dosięgam. To specjalnie tak wysoko, żeby uczniowie nie grzebali.

– Ależ nasi uczniowie są i wyżsi niż ty, co to za bzdury?!

Przypomina mi się, że dyrektorka czeka, więc przepraszam Izę i pędzę do gabinetu. Tam rozkładam książki przed zwierzchniczką i widzę, że nie zabrałam ćwiczeń, a podręczniki wzięłam nie te, zbieram je w pośpiechu, ale w środku są poupychane uczniowskie testy, które wysypują mi się na podłogę szerokim wachlarzem. I nagle myśl:

– Zaraz, zaraz… sufit jest nienaturalnie wysoko…  TO JEST SEN!

Uspokoiłam się, rozejrzałam po gabinecie, rozsiadłam wygodnie na krześle. Ciekawa byłam, jak widok jest za oknem, podeszłam do niego i, jak to zwykle bywa – obudziłam się.

Czasem żałuję, że sny świadome nie trwają zbyt długo, bywają ciekawe i możliwość kreowania sennej rzeczywistości  do pewnego stopnia jest fantastycznym doświadczeniem. Bezkarnie mogę przyglądać się ludziom, mówić do nich cokolwiek chcę, nigdy nie reagują ostro, jakby byli jedynie elementami scenografii. Tym razem jednak nie żałowałam wcale, kompletnie nie miałam ochoty na kontynuację tego męczącego koszmaru, choć przecież żadnych potworów w nim nie było.

Energicznie więc wstałam, nastawiłam wodę na kawę i wzięłam szybki quasi-prysznic w sieni. Cudnie!

Cisza chłodnego poranka, lekki powiew wiatru, widok zielonych gór i lasu dookoła werandy, zapach wysuszonej trawy i ostre słońce przeciskające się długimi, błyskotliwymi promieniami między liśćmi Kasinej lipy a do tego aromatyczna kawa zbożowa ze śmietanką i odrobiną cukru – wszystko to sprawiło, że jednak dzień przywitałam z uśmiechem. Sporo chmur nadciąga od Grzebyka i w prognozach deszcz się pojawia okraszony lekkimi burzami, ale może zdążymy wejść z Rafałem.

Jest pięknie.  🙂


 

2 thoughts on “Ranek z ulgą… :-)

  1. Oj, wyluzuj… Cały czas podświadomie jesteś w pracy…. Chyba dała Ci się we znaki i miewasz horrory:)

    1. Niestety, tak. Prawdę mówiąc, po tej ostatniej szkole mogłabym spodziewać się naaaawet tak absurdalnych zarządzeń jak we śnie. Bywało wręcz groteskowo. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *