Browsed by
Month: lipiec 2020

Pechowi grzybiarze u progu (prawie) sielankowego dnia… :-)

Pechowi grzybiarze u progu (prawie) sielankowego dnia… :-)

30 lipca 2020 Wkrótce skończy się bardzo miły, spokojny dzień. Prawdziwie urlopowy i prawie pozbawiony trosk. W tym „prawie” mieści się uparcie szarogęsząca się na naszym podwórku Klotylda, która chyba przywykła już do moich wygłupów z patelnią, odbiega tylko kawałek i z dystansu przygląda mi się z mieszaniną życzliwego zainteresowania oraz politowania w swoich wielkich oczach. Wygląda na to, że i ja powinnam do obecności łani przywyknąć… 🙁 Tośka urządziła mi dziś wczesną pobudkę, wczoraj biedulka musiała przesiedzieć cały dzień…

Read More Read More

Ponurawe nastroje czyli powrót Klotyldy…

Ponurawe nastroje czyli powrót Klotyldy…

29 lipca 2020 Po burzliwej, chlaszczącej piorunami i dudniącej ulewą nocy ranek zapanował cichy, mglisty i szary, jakby jeszcze gdzieś w zakamarkach sinej poduchy przyczaiło się parę niewystrzelonych błyskawic i cebrów gotowych do opróżnienia. Od czasu do czasu słońce próbuje przebić się przez gęstą powłokę, powietrze jaśnieje jaskrawym blaskiem i zazielenia trawy jak zjadliwa jarzeniówka. Dobrze, że dziś nie muszę schodzić w dolinę.   Rena wpadła wczoraj późnym popołudniem – na dwie godziny zaledwie, by na nocleg pojechać już do…

Read More Read More

Między burzami a brzegiem studni… ;-)

Między burzami a brzegiem studni… ;-)

27 lipca 2020 Nowy tydzień zaczyna się mgłami i świergocącym lasem poniżej, słońce rozświetliło firankę przewieszoną od niechcenia przez klamkę na wpół otwartym oknie, wygląda teraz jak brokatowa draperia nad czarnym futerkiem Tośki siedzącej na parapecie. Zbocza Tokarzówki nad płotem Kasi zniknęły właśnie z horyzontu, bezgłośnie sunie tam teraz gęsta, biała masa, spod której od czasu do czasu ostro przebijają się czubki świerków, nieodmiennie przywodząc mi na myśl japońską grafikę. Przepiękny ranek a’la Hokusai. Szkoda, że przyjazd Staszka przesunął się…

Read More Read More

Witając Nowy Rok… życia, czyli odwiedziny Joli. :-)

Witając Nowy Rok… życia, czyli odwiedziny Joli. :-)

  25 lipca 2020 Wieczór przechodzi już w noc z ogniskowymi śpiewami i dudnieniem jakiegoś odtwarzacza za oknem. Nie mam dziś ochoty na imprezy, wręcz przeciwnie: zamierzam wcześnie położyć się i pospać do syta tej nocy. Zosia ze sporą grupą rodzinną i Kostek z takąż zebrali się w liczną, wesołą gromadkę, na szczęście ich głosy, nawet w połączeniu z muzycznym dudnieniem nie powinny przeszkodzić mi w realizacji planów nadrobienia braku bliższych kontaktów z Morfeuszem. Ciekawam, czy Zosia przyjechała na dłużej,…

Read More Read More

Podchody, czyli współdziałanie na wesoło… :-)

Podchody, czyli współdziałanie na wesoło… :-)

18 lipca 2020 Sobota rozgościła się za oknem mglista i chłodna. Powietrze jest takie ciche i rześkie, ale siedzenie na werandzie z kawą nie wypaliło, ziąb ciągnie nieprzyjemnie od ziemi. Tośka przemogła swoje kocie niechęci i przemierza mokre trawy w poszukiwaniu zdobyczy, a ja mam skrytą nadzieję, że jej łowy będą nieudane. Jak dotąd, raz tylko przytargała do izby piszczącą ryjówkę, ale na szczęście szybko udało mi się stworzenie złapać i wynieść do szopy po sąsiedzku. Uch, nie cierpię gryzoni…

Read More Read More

Pa, Klotyldo i wędrówka mimo woli… ;-)

Pa, Klotyldo i wędrówka mimo woli… ;-)

16 lipca 2020 To dziwne, ale Klotki nadal nie ma, nie pokazuje się od akcji zadymotwórczym duetem przeciwko dzikom, wygląda na to że i ona zwiała gdzie paproć rośnie, skoro wyżarła już u mnie wszystko co wyżreć mogła. Ba! Zauważyłam ze zdumieniem, że na odchodne połasiła się jeszcze na liście i – mimo kolców – łodygi róż, zostawiła jedynie marne, kilkunastocentymetrowe resztki. Zdumiewające, że przełykowi jeleniowemu nie stanęło nic kolcem podczas konsumpcji, ale widać Klotylda żyje w myśl zasady „chcieć…

Read More Read More

Wieczorny duet zadymotwórczy, czyli jak odgonić dziki… ;-)

Wieczorny duet zadymotwórczy, czyli jak odgonić dziki… ;-)

14 lipca 2020 Ranek się dziś rozświetlił pełnym słońcem, rozświergotał ptakami i trawą rozpachnił, nakarmiłam więc Tosię i okno otworzyłam szeroko, wszystkie te pchające się zapachy i świergoty do izby wpuszczając. Dogłębny smutek unieruchomił mnie tak w zapatrzeniu na dobrą chwilę. Góry leciutko parowały, niebo nad nimi raziło w oczy jaskrawą bielą, spojrzałam w dół na deski werandy i ze zdziwieniem zauważyłam na niemal całej jej powierzchni drobne, białe okruchy. Ki diabeł? Pierwszym skojarzeniem była farba z ram okiennych, rozdrapana…

Read More Read More

No, przegięła Klotylda, przegięła! ;-(

No, przegięła Klotylda, przegięła! ;-(

12 lipca 2020 Słoneczne popołudnie. Po kwadransie zaledwie zrejterowałam z werandy, bo wiatr nieprzyjemny wciska się ostrym, zimnym chuchem w każdą możliwą szpareczkę między ząbkami suwaka u bluzy. Dopijam wyborną kawulkę już w izbie, przy oknie. Chmur na niebie dziś sporo, pogoda mobile jak przysłowiowa la donna, ale wędrówka „groniem” w dolinę i z powrotem była bardzo przyjemna. Kasi udało się namówić wnuków na wyjście za pomocą obietnicy zorganizowania podchodów ze mną, pamiętają jeszcze tę swoją przygodę sprzed kilku lat,…

Read More Read More

Łania została Klotyldą, a fachowcom się „nie łopłaco”. ;-)

Łania została Klotyldą, a fachowcom się „nie łopłaco”. ;-)

10 lipca 2020 I znowu dzień się kończy, upalny, spokojny i cichy, choć nie bez skaczących emocji. I skaczącej tam i z powrotem przez płot łani – indywidualistki. Coś się ta łania strasznie u nas szarogęsi, z sześć razy dziś natykałam się na nią, wychodząc „od rufy” przed dom. Dwa razy nakryłam ją na wyjadaniu niedojrzałych śliwek, które pospadały na ziemię i zaległy tuż przy ścianie domu. Zaskoczona, podrywała się na równe racice, od niechcenia przesadzała płot przy ubikacji i…

Read More Read More

Bez planu na następny dzień. Sielaaana! ;-)

Bez planu na następny dzień. Sielaaana! ;-)

9 lipca 2020 Po trzech dniach wytężonej pracy Krzyś wyjechał, przy okazji zwożąc w dolinę naszych nowych fachowców od remontu, którzy przyjechali obejrzeć co i jak, a za parę dni mają przedstawić przybliżone koszty i termin robót. Pan Bolek zachorzał był dość poważnie, dziś dopiero, po kilkunastu nieodebranych telefonach, pojechaliśmy do niego i dowiedzieliśmy się w czym problem. Nie było więc innego wyjścia jak wycofać nasze zlecenie i odebrać klucze, szczerze życząc mu szybkiego powrotu do zdrowia. W milczeniu zjechaliśmy…

Read More Read More