
Watrowisko – ważne miejsce przy domu. :-)
4 lipca 2021
Niedzielne przedpołudnie. Pogoda wspaniała, aż żal wyjeżdżać, ale jeszcze nie czas na dłuższy odpoczynek.
Wczorajszy wieczór przyniósł nam kolejną nowość przy Chatce: wymurowane z kamieni miejsce na ognisko. Poprzednie zostało zdemontowane jesienią, najwyższy czas był już na zorganizowanie nowego.
– Przydałaby się zaprawa szamotowa, mamy jeszcze trochę? – spytał Krzyś, składając narzędzia po powrocie od Kasi.
– Szamotowa? – zdziwiłam się. – Piec zamierzasz budować?
– Nie, ale tak bez ogniska…
– Aaa, rozumiem, impreza w przyszłym tygodniu! Sprawdź w drewutni, powinno coś być.
Krzych po chwili pojawił się przy studni z taczką i workiem zaprawy.
– Aż tyle szamotowej mamy? – spytałam, zasiadając na progu z kubkiem kawy zbożowej w ręce.
– Niestety nie, ale pomieszam ze zwykłą. Pomożesz mi z kamieniami?
– Jasne, dopiję tylko kawkę. Brać te spod orzecha?
– Najlepiej. Tam jest sporo takich większych, sama zresztą wiesz.
Po chwili, przebrana już, w wysokich kaloszach i z plastikowym wiaderkiem w ręce, ostrożnie przemierzałam wysokie trawy za płotem, zdążając do kupy zgromadzonych pod orzechem kamieni. Wymyśliłam, że będę je układać w wiadrze i przenosić na podwórko. Taczka była zajęta przez Krzysia, który właśnie mieszał w niej zaprawę.
Wiaderko było dość liche, ale wytrzymywało ciężar kilku kamieni, pozostało tylko ostrożnie przenieść je na wyznaczone miejsce. Z niechęcią spojrzałam na wysokie trawska, przez które przedzierałam się przed chwilą: sięgały pasa i całe aż brzęczały od mnogości owadów. Nie, jednak wolę przechodzić przez płot. Opierając stopę na środkowym przęśle z kantówki, całkiem sprawnie przeskoczyłam płot, schyliłam się po wiadro z kamieniami i powoli pociągnęłam je w górę. Niestety, już przy najwyższym poziomym elemencie płotka, wiadro z ładunkiem poleciało w dół rozbijając się na drobne kawałki, a mnie w ręce został jedynie stalowy kabłąk z granatowymi kawałkami plastiku dyndającymi na obu jego końcach.
– Ostał ci się jeno drut? – zawołał rozbawiony Krzyś.
Ano, ostał się. Trzeba było wymyślić inną formę transportu kamieni, postawiłam więc na drogę powietrzną. Rzucałam po prostu skalne odłamki na podwórko, a potem przechodziłam przez płot i nosiłam je w pobliże „watrowiska”.

Najpierw ułożyliśmy z nich podwójny krąg, a kiedy już wyglądał jak trzeba, Krzyś chwycił kielnię i zabrał się za murowanie niewysokiego, zgrabnego obramowania mającego się tu palić ognia.
– Jeszcze trzeba będzie zrobić jakieś siedziska, chyba nie będziemy z tym czekać na Staszka. – przypomniałam.
– To już zrobimy z chłopakami za tydzień, coś wymyślimy zamiast tych klocków…
Westchnęłam. No tak, resztki pozostałe z legarów dwanaście na dwanaście centymetrów, które Staszek chciał wykorzystać do skonstruowania siedzisk przyogniskowych, zniknęły w tajemniczy sposób sprzed domu wczesną wiosną. Komuś z sąsiadów najwyraźniej zabrakło opału, z dziesięciu zostały zaledwie dwa klocki. Ale komu były tak potrzebne – nie wiadomo.
Krąg okołoogniskowy jest wstępnie gotowy.

– Wygląda z daleka jak studnia. – zauważyłam. – a to wręcz przeciwnie: nie wodę, a ogień ma otaczać.
– Patrz, jaki ten kamień uniwersalny, oba żywioły trzyma w ryzach! – roześmiał się Krzych. – Jeszcze tu szczotką drucianą przeczyszczę jak wyschnie, żeby kamienie ładnie uwypuklić.
Uprzątnęliśmy podwórko, co jakiś czas z zadowoleniem spoglądając na nowe „watrowisko”. To jednak ważne miejsce w obejściu, przy ognisku inaczej się rozmawia i spożywa posiłki, tu tworzy się ta szczególna atmosfera i więź między siedzącymi wokół ognia ludźmi.
Cóż, czas się zbierać do wyjazdu, wołać Tosię i pakować plecaki. Dziś już trzy razy sprawdzimy, czy wszystko jest dokładnie zamknięte… 😉
4 thoughts on “Watrowisko – ważne miejsce przy domu. :-)”
dla rodziny, dla sasiadow, dla przyjaciol – bedzie ognisko.
Zamiast siedziec przy ognisku – glosno rycz na rykowisku.
Gdy w jelenia się zamienię, ryczeć będę z uwielbieniem! ;-D
A myślałam, że dziś całkiem zostawicie otwarte, na oścież 🙂
Nie takie czasy, nie taki kraj, Zosiu… 😉